czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział Drugi

Minęło już kilka dni odkąd spotkałem się zarówno z Justinem jak i z Liz. Nie powiem, było bardzo miło i w sumie myślałem, że będzie tylko lepiej. Dosyć często spotykałem się z Bieberem. Właściwie nie robiliśmy nic konkretnego. Albo jechaliśmy coś zjeść, albo siedzieliśmy u któregoś w domu i oglądaliśmy mecze koszykówki. Od czasu do czasu mieliśmy z Justinem małe "spięcia". Były one za każdym razem kiedy tylko mówiłem coś o Liz. Justin nie przyznawał się do tego wprost, ale doskonale wiedziałem, że dziewczyna mu się podobała. Dobra, nie ukrywam. To samo było ze mną, więc ciężko było nam się dogadać w tej sprawie.
Dzisiejszego dnia po krótkim spotkaniu z Kendallem, wróciłem do domu i zrobiłem sobie szybki obiad. Nie było to nic wykwintnego.  Zwykły makaron z sosem pomidorowym, coś al'a spaghetti. Usiadłem przy stole i zacząłem powoli jeść wyciągając swój telefon. Rzadko udzielałem się medialnie, czasami korzystałem z Twittera i tyle. Nie posiadałem Facebook'a ani Instagram'a tak jak inne gwiazdy. Może dlatego, że bardziej ceniłem sobie swoją prywatność i nie chciałem, aby cały świat wiedział co w danym momencie i z kim robię. Wiem, że naszym fanom się to nie podobało, ale trudno.  Po krótkich namysłach zdecydowałem się zalogować na Twitter'a. Dodałem szybkiego, nic nie znaczącego tweeta i zacząłem czytać to co piszą ludzie. Wszystkie wiadomości dotyczyły Justin'a i "Tajemniczej dziewczyny" z którą spotkał się w restauracji. Uniosłem brwi do góry i z większą uwagą zacząłem sprawdzać wpisy. Najlepsze było to, że nikt nie wiedział kto to jest. Szukałem, aż znalazłem zdjęcia. Otworzyłem jedno z nich i zamarłem. Przecież była to Liz. Zacisnąłem usta w wąską linię i zacząłem przeglądać kolejne zdjęcia. Na jednych z nich chłopak trzymał dziewczynę za dłoń uśmiechając się szeroko. Osoba, która ich nie znała zapewne mogła sobie pomyśleć, że między nimi coś jest.  W sumie taka myśl również dotarła i do mnie. Zrobiło mi się przykro, naprawdę. Uświadomiłem sobie, że w taki sposób właśnie straciłem ostatnią szansę. Czułem w sercu nieprzyjemne uczucie, może nawet trochę zażenowanie, że cokolwiek sobie wyobrażałem. Pokręciłem głową na boki i wybrałem numer Liz. Chciałem, aby wiedziała, że mają jakieś wsparcie.
Do: Liz 
Nie wiedziałem, że jesteś z Justinem. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Do zobaczenia! :) 

Po wysłaniu sms'a odłożyłem telefon i spojrzałem na talerz. Całkowicie straciłem apetyt. Wmusiłem na siłę trochę i wstałem wyrzucając resztę jedzenia do kosza  a następnie wsadzając talerz do zmywarki. Przetarłem twarz dłońmi i udałem się na górę. Usiadłem na łóżku i zamknąłem oczy z nadzieją, że to wszystko to jedynie jakiś głupi sen.


Od tamtego wydarzenia minęło już kilka dni. Nikt do nikogo się nie odzywał i to była kolejna rzecz która mnie martwiła. Nie wiedziałem jak mam się zachować. W końcu stwierdziłem, że przecież nie mogę całymi dniami siedzieć w domu i się ukrywać.
W końcu postanowiłem, że zaryzykuje. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i otworzyłem nową wiadomość.
Do: Liz
Cześć, dawno się nie widzieliśmy i pomyślałem, że może chcesz się spotkać. Masz dzisiaj czas? 

Nie musiałem długo czekać na odpowiedz, ponieważ po chwili poczułem wibracje w swojej dłoni.

Od: Liz
Hej! Jasne. Pasuje Ci 14:00? Spotkajmy się w centrum przy Rodeo Drive. :) 

Nie odpisałem nic, bo uznałem, że dziewczyna domyśli się, że się zgodziłem. Zerknąłem na zegarek i dopiero teraz uświadomiłem sobie, że została mi godzina. Pospiesznie udałem się do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic, aby się odświeżyć  przed wyjściem. Ubrałem na siebie białą koszulę i ciemne jeansowe spodnie. Przeczesałem włosy i rozpyliłem na ciele perfumy wychodząc z łazienki schodząc na dół. Założyłem na nadgarstek zegarek a na nos ciemne okulary. Słońce wciąż mocno grzało. Widząc, że jest odpowiednia pora na wyjście, udałem się na zewnątrz i ruszyłem w stronę umówionego miejsca. Przechadzając się po Los Angeles uświadomiłem sobie ile tu się zmieniło odkąd byłem tu pierwszy raz. Ciągle coś budują. Pełno szklanych budynków, sklepów a co najgorsze - pełno ludzi. Tłok w tym mieście był niemiłosierny. A co było najlepsze, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Całe szczęście.
Po chwili dotarłem na miejsce i ujrzałem przed sobą niewysoką dziewczynę. Uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem bliżej witając się z Liz buziakiem w policzek.
- Ładnie wyglądasz. - Stwierdziłem cicho i wskazałem dłonią na kawiarnię, abyśmy się tam udali.
- Dziękuję. - Dziewczyna cicho się zaśmiała i weszliśmy do środka. Zajęliśmy miejsce gdzieś bardziej z tyłu. Spojrzałem na kartę i uniosłem wzrok na moją towarzyszkę.
- Napijesz się czegoś? - Spytałem uśmiechając się niepewnie.
- Coś na zimno, jest strasznie gorąco. - Skinąłem delikatnie głową i wstałem ze swojego miejsca. Zamówiłem nam zimne koktajle i wróciłem na miejsce.
- Cieszę się, ze zgodziłaś się na to wyjście. Tak to siedziałbym kolejny dzień w domu, ale w sumie nie chciałem też prowokować Justin'a. - Wzruszyłem ramionami i ściągnąłem okulary odkładając je na stolik. Liz jakoś momentalnie się spięła i zacisnęła usta w wąską linię. Można było wyczuć, że coś jest nie tak.
- Czytałam wtedy twojego sms'a. Przepraszam, że nie odpisałam, ale ta sprawa była bardziej skomplikowana niż może się wydawać. Z Justinem nie łączy mnie nic więcej niż przyjaźń. Ale dawno się nie widzieliśmy. Chyba oboje potrzebujemy odpoczynku od siebie a poza tym, on musi spotykać się teraz z Seleną. Tym bardziej nie ma czasu. - Uśmiechnęła się blado i odebrała od kelnerki swoją szklankę z koktajlem cicho dziękując. Uniosłem brwi do góry próbując uporządkować sobie wszystko co właśnie do mnie powiedziała. Z jednej strony mi ulżyło, ponieważ okazało się, że moje przypuszczenia nie były trafne.
- Pogubiłem się. Czyli to wszystko to były plotki, tak? - Spytałem upijając łyk waniliowego musu. Liz pokiwała twierdząco głową.
- Niestety, albo i stety. Ale nie rozmawiajmy o tym. - Powiedziała po cichu. Chyba faktycznie nie był to odpowiedni temat. Podrapałem się po policzku i przymknąłem na moment powieki próbując wymyślić jakiś temat.
- Twój tata chyba nas nie polubił, prawda? - Zaśmiałem się cicho i usiadłem wygodniej na krześle wpatrując się w brązowe tęczówki Liz.
- Nie wiem czy można tak to nazwać, ale on chce mnie jak najbardziej odciągnąć od tego całego świata normalnych ludzi. Twierdzi, że się zawiodę. Może czasami i przesadza, ale jest kochany. Musi się tylko przekonać do człowieka. Wciąż uważa, że najlepszym wybrankiem dla mnie byłby Will, ale traktuje go jak brata. Znamy się od dziecka. - Uśmiechnęła się szeroko i przeczesała palcami swoje włosy. Właściwie nie wiedziałem kim jest Will, ale chyba mogłem się domyślić, że również był jakimś piratem czy coś.
- W takim razie muszę się postarać, aby mnie szybko zaakceptował skoro mamy zamiar się częściej spotykać. - Poruszałem zabawnie brwiami i dopiłem swój koktajl odstawiając szklankę na bok. Dziewczyna spuściła po raz kolejny wzrok i westchnęła cicho.
- Szczerze mówiąc Logan, to nie wiem jak teraz będzie. Ojciec zakomunikował mi dzisiaj, że mają zamiar wypłynąć a ja prawdopodobnie wrócę do Polski. - Po jej słowach momentalnie otworzyłem szeroko oczy i pokręciłem głową na boki.
- Żartujesz! Nie, nie możesz jechać. - Powiedziałem poważnie i zastanowiłem się chwilę. - Nie da się czegoś załatwić, abyś została? Na przykład u mnie. Mieszkam sam, więc nie będziesz mi przeszkadzała. Liz zrób coś. Cholera... - Szepnąłem i zakryłem twarz w dłoniach.
- Nie wiem Logan. Bardzo bym chciała, ale to właściwie trochę niemożliwe.. - Powiedziała niepewnie i spojrzała w moje oczy. Wiem, że nie powinienem ale chwyciłem jej drobną dłoń lekko ją głaszcząc, chcąc dodać jej otuchy.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Nie sądziłem, że mieliśmy tyle wspólnych tematów. Cieszyło mnie to, serio. Pod wieczór odprowadziłem dziewczynę pod sam statek i uśmiechnąłem się delikatnie. Domyślałem się, że zapewne pan Sparrow nas obserwuje, więc na pożegnanie przytuliłem lekko dziewczynę.
- Dziękuję za dzisiaj. Mam nadzieję, że zadzwonisz do mnie i powiesz, że twój tata się zgodzi. - Uśmiechnąłem się zachęcająco i zwilżyłem usta językiem.
- Ja też mam taką nadzieję. Do zobaczenia Logan. - Pożegnała mnie uśmiechając się szeroko i udaliśmy się w swoje strony. Ja wróciłem szybko do domu i położyłem się na łóżku.  Naprawdę nie chciałem, aby Liz jechała. Chciałem aby została, chciałem ją poznać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz