wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział Pierwszy

- Oh Kendall, poczekaj sekundkę. - Szepnąłem odsuwając od ucha telefon sprawdzając wyświetlacz, gdzie ciągle ktoś się do mnie dobijał. Widząc połączenie dosyć się zdziwiłem. - Nie uwierzysz kto to mnie dzwoni.
- Zaskocz mnie.
- Justin Bieber. - Zaśmiałem się cicho i przeczesałem palcami swoje czarne włosy siadając wygodniej w fotelu. - A już myślałem, że całkowicie o nas zapomniał. Ciekawe co chce.  Lepiej odbiorę. Oddzwonię do ciebie potem. Do zobaczenia, Kendall. - Pożegnałem się grzecznie i rozłączyłem. Wybrałem numer Justin'a i dosłownie po dwóch sygnałach w słuchawce usłyszałem już jego wesoły głos.
- Cześć Logan! Miałeś zajęte, dzwoniłem. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam Ci za bardzo.
- Nie! Coś ty, daj spokój. W sumie byłem troszkę zdziwiony, że do mnie dzwonisz. Coś się stało? - Uniosłem brwi do góry i przymknąłem na moment powieki. Tak naprawdę to dawno nie rozmawialiśmy, ale z Justinem zawsze mieliśmy wszyscy dobry kontakt. Był tak pozytywnym człowiekiem, że spotkanie z nim wychodziło tylko na dobre.
- Nic a nic. Od dzisiaj jestem w Los Angeles i pomyślałem, że mogę Cię gdzieś porwać. Najpierw.. chciałbym, abyś kogoś poznał a potem może poszlibyśmy na jakiś obiad. - Zaproponował niepewnym głosem. Podrapałem się po policzku rozważając jego propozycję i wzruszyłem ramionami. Przeanalizowałem cały swój grafik na dzień jutrzejszy i właściwie nie miałem niczego do załatwienia.
- Brzmi ciekawie. O której?
- Pasuje ci 12:00?
- Jasne. Przyjadę po ciebie. - Po krótkiej wymianie zdań wyłączyłem się i zerknąłem na zegarek. Była prawie 19:00. Rozejrzałem się po pokoju i uświadomiłem sobie, jak bardzo źle się czuję mieszkając sam w tak wielkim domu. Od dawna nie mieszkam z mamą, ale tak było znacznie łatwiej. Kiedy BTR jeszcze funkcjonowało mieliśmy blisko do studia i planu. A przecież moja rodzina mieszkała naprawdę daleko.
Odłożyłem telefon i ruszyłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Przebrałem się i zszedłem do kuchni otwierając lodówkę, która świeciła pustkami. Zdołałem wygrzebać z niej ser żółty a z szafki chleb. Po chwili zrobiłem tosty i usiadłem przy stole jedząc swoje jakże pożywną kolację. Cisza, która panowała wokół mnie była nie do zniesienia. Zaczynało mnie to mierzić. Czasami rozważałem opcje, aby zamieszkać z którymś z chłopaków, ale oni zaczęli wszystko na nowo i nie chciałem im niczego niszczyć, ani w niczym przeszkadzać.
Po zjedzeniu kolacji obejrzałem jeszcze durny serial w telewizji i udałem się do łóżka. Przypomniały mi się słowa Justin'a. Mówił, że chciałby poznać mnie z pewną osobą.  Kogo on mógł mieć na myśli? Mam nadzieję, że nie Selene, chociaż w sumie znałem się z nią, więc ta opcja odpadała.
Ułożyłem się wygodniej i przymknąłem powieki usypiając. Usypiałem zawsze kiedy nie miałem co robić. Po prostu już tak miałem.

Rano obudziłem się dosyć późno, ponieważ było po 10:00. Z Justinem umówiłem się o 12:00, więc sprawnie podniosłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Umyłem się wraz z włosami a następnie ubrałem z ciemne spodnie i białą koszulkę w serek. Nie wyglądałem tak źle. Przynajmniej tak mi się wydawało. Doprowadziłem swoje włosy do ładu i zszedłem na dół. Zrobiłem śniadanie, które szybko zjadłem i przez następną godzinę trochę posprzątałem w salonie. Widząc, że jest odpowiednia godzina, aby się zbierać wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy i wyszedłem na zewnątrz zamykając drzwi. Wsiadłem do auta i udałem się na Prado Del Grandioso, gdzie znajdowała się posiadłość Biebera.  Jechałem góra dwadzieścia minut aż wjechałem na odpowiednią dzielnicę. Odnalazłem bramę wjazdową do domu Justina i zatrzymałem się wyciągając telefon i dzwoniąc do chłopaka.
- Już lecę! - Powiedział szybko i rozłączył się. Nawet nie zdążyłem nic odpowiedzieć. Blondyn faktycznie po chwili pojawił się w aucie i zapiął pasy. - Cześć. Dobrze Cie widzieć. - Uśmiechnął się szeroko i odetchnął cicho. Był jakiś podenerwowany, ale nie chciałem na razie w to wnikać.
- Wzajemnie. To gdzie jedziemy? - Uniosłem brwi do góry i spojrzałem w brązowe tęczówki chłopaka.
- Na plażę. - Poruszał zabawnie brwiami. Kiedy zobaczył moją zdziwioną twarz zaśmiał się cicho i poklepał mnie po ramieniu. - Spokojnie. Musisz tam kogoś poznać, jak już wczoraj wspomniałem.
- Dobra, dobra. To jadę. Opowiadaj co u ciebie. - Uśmiechnąłem się szeroko przyciszając radio, abym mógł go dobrze słyszeć.
- U mnie? A jakoś leci. Na razie mam przerwę i prawdopodobnie wybiorę się na kilka dni do mamy do Kanady. Chciałbym spędzić z nimi trochę czasu, bo dawno się nie widzieliśmy. Jestem trochę przemęczony tą trasą. Była dosyć długa i wyczerpująca. No i chyba niedługo będzie koniec Jeleny. - Dodał cicho i spojrzał w bok patrząc na widok za oknem.
- Koniec Jeleny? Jak to? - Otworzyłem szeroko oczy i zwilżyłem usta językiem.
- Daj spokój. Nie chce już w to brnąc. Stało się to bardziej skomplikowane niż przypuszczałem, ale na razie musimy poczekać aż wyjdzie jakiś film z nią. Jeszcze jedno spotkanie, jakaś mała afera i z głowy.
- Nienawidzę show biznesu. - Mruknąłem i uśmiechnąłem się blado zerkając na blondyna. Chciałem mu jakoś pomóc, ale nie miałem bladego pojęcia jak mam to zrobić. - Nie przejmuj się Justin. Słyszałem o was dużo plotek, ale nie jesteś głupi. Uważaj na to co robisz a będzie dobrze. Ja właściwie siedzę tylko w domu odkąd skończyliśmy naszą trasę. Nie sądziłem, że będę się tak nudził. - Pokręciłem głową na boki dojeżdżając na parking przed plażą. Sięgnąłem po okulary przeciwsłoneczne i założyłem je na nos.
- O widzisz, będę musiał cię gdzieś porwać no i chłopaków też, jeżeli tylko będą chcieli. - Uśmiechnął się zachęcająco i oboje wysiedliśmy na zewnątrz. Momentalnie poczułem cholerny upał. To był minut tego pięknego miasta. Zawsze świeciło słońce i zawsze było gorąco a ja chyba za tym nie przepadałem. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni i ruszyłem za Justinem idąc z nim na plażę. Nadal nie wiedziałem jaki jest w tym cel.
- Jesteśmy. - Powiedział z dumą w głosie. Uniosłem głowę do góry i dopiero teraz zauważyłem naprawdę wielki statek z jakimiś pirackimi motywami. Prychnąłem cicho i uniosłem brwi do góry.
- Zabierasz mnie na jakieś zabawy pirackie? - Zaśmiałem się cicho i zauważyłem drobną dziewczynę biegnącą w naszą stronę.
- Nie. To jest właśnie osoba, którą musisz poznać. - Szepnął i wyciągnął w stronę dziewczyny ręce. Przytulił ją mocno do siebie. Przez chwilę pomyślałem, że jest to może jego jakaś nowa dziewczyna, ale przecież nie mógł mieć dziewczyny skoro dalej był z Seleną.
- Tak też jak obiecałem.. Liz, to jest Logan. Logan, to jest Liz. - Przedstawił nas sobie szybko. Ponownie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i wyciągnąłem dłoń w stronę dziewczyny, którą bez wahania uścisnęła.
- A więc to ty jesteś tą osobą. Miło mi. - Zaśmiałem się cicho i zerknąłem w bok, gdzie ujrzałem starszego mężczyznę. Miał długie włosy albo dredy, nie mogłem z daleka zauważyć a na jego głowie widniał piracki kapelusz. O co tu chodziło? Może Justin mnie wkręca i jestem w jakiejś ukrytej kamerze? Mężczyzna obserwował nas ze zmrużonymi oczami. Poczułem się jak jakiś wróg.
- Nie przejmujecie się. To mój tata. - Stwierdziła zażenowanym tonem widząc, że przypatruje się mężczyźnie.
- Mamy go wkurzać. - Dodał Justin rozbawiony i przeczesał palcami swoje włosy. Oj ja raczej nie chciałbym mu zaleźć za skórę. Ściągnąłem okulary i zawiesiłem je na koszulce. Dziewczyna zaprosiła nas na pokład. Rozejrzałem się dookoła i poczułem się jak w jakimś filmie. Nie sądziłem, że takie rzeczy istnieją. A może po prostu to była rozrywka dla turystów? Chciałem spytać, ale mogłoby być to dosyć dziwne.
- Przepraszam na chwilę. - Szepnęła Liz i udała się w stronę mężczyzny. Zerknąłem na Justina i otworzyłem szeroko oczy.
- Stary, to tak wszystko na poważnie czy jaja sobie ze mnie robisz? - Spytałem niepewnie i zamrugałem kilka razy.
- Fajnie, co nie? Ona poważnie jest piratką a jej tata jest piratem. Sam na początku nie wierzyłem. - Zaśmiał się wesoło i oparł bokiem o belkę. Serio nie mieściło mi się to w głowie.
- Chodźcie do mnie. Co prawda warunki nie są najlepsze, ale przynajmniej mój tata nie będzie nas ciągle obserwował. - Pokręciła głową na boki i zaprosiła nas do swojego pokoju. Zamknęła drzwi. Justin od razu rzucił się do lustra w którym się przejrzał zakładając piracki kapelusz. Oczywiście nie obyło się bez zdjęcia. Zaśmiałem się cicho i odwróciłem głowę w drugą stronę. Swoją uwagę skupiłem zupełnie na czymś innym. Na ścianie wisiała srebrna szabla z wygrawerowanym imieniem. Nie powiem, robiła wrażenie.
- Możesz ją obejrzeć. Widzę, że chcesz. - Liz ściągnęła szablę i podała mi ją. Ostrożnie ją chwyciłem i przejechałem dłonią po metalu.
- Jejku, jest piękna. Pożyczysz mi ją? Myślę, że na Justina się przyda. - Uśmiechnąłem się szeroko. Justin tylko prychnął pod nosem i usiadł na łóżku.  - Umiesz się nią posługiwać?
- Będąc córką kapitana, właściwie nie mam wyjścia. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Musisz dać Loganowi korepetycje zanim mnie zabije. - Justin zaśmiał się wesoło i spojrzał na mnie  a następnie na swoją przyjaciółkę.
- O i to jest świetny pomysł, Biebs. - Poruszałem zabawnie brwiami i oddałem dziewczynie szablę, aby przypadkiem nie zrobić sobie albo komuś krzywdy.
Kiedy rozmowa bardziej się rozkręciła zdołałem się na odwagę i zacząłem po prostu pytać o to wszystko. Liz była naprawdę bardzo miłą i ładną dziewczyną. Miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję się spotkać. Przynajmniej ja tego na pewno dopilnuję.
- Jasna cholera jak późno. Liz, skarbie, my się powoli zbieramy. Zdzwonimy się jutro. - Justin powoli wstał i przytulił mocno dziewczynę całując jej czoło. Wyglądało to dosyć uroczo. Sam wyściskałem dziewczynę i pogłaskałem ją delikatnie po plecach.
- Miło było poznać. I mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - Przygryzłem dolną wargę i wyszliśmy na zewnątrz kierując się w stronę zejścia ze statku. Wraz z Justinem udaliśmy się do samochodu, gdzie pojechaliśmy na szybki obiad a następnie odwiozłem go i wróciłem do domu. Oczywiście zdobyłem numer telefonu do Liz pod jakimś pretekstem. Naprawdę będę miło wspominał ten dzień. Nareszcie spędziłem go wśród ludzi, pośmiałem się, było naprawdę sympatycznie. Miałem nadzieję, że będzie już teraz tak coraz częściej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz